Recenzja książki „Poeta, strażnik i więzień” Lee Jung-Myunga
Mroczny kryminał opowiadający o młodym pasjonacie książek, bezwzględnym wojennym obliczu więzienia, morderstwie i sztuce
Tytuł ten zagościł na mojej liście lektur podczas pewnej zimowej nocy. Siedziałam pod kocem i z mieszanymi uczuciami otworzyłam książkę „Poeta, strażnik i więzień”. Zostałam bardzo mile zaskoczona. Zaciekawił mnie obraz II wojny światowej przedstawiony nie z perspektywy pola bitwy, ale z odległej Japonii, z odciętego od reszty świata miejsca, znajdującego się w murach zakładu karnego w Fukuoce.
Placówka słynęła z brutalności, licznych więźniów, którzy wychodzili z więzienia dopiero po śmierci i powszechnej korupcji. Podczas wojny do służby powoływano każdego młodego mężczyznę. Zgodnie z oceną sprawności i siły fizycznej, rekruta przeznaczano do prac na rzecz cesarstwa, do wojska bądź jako strażnika w więzieniu.
Yuichi Watanabe jako młody dorosły trafił na trzecią posadę, tuż pod skrzydła bezwzględnego i budzącego powszechną grozę zarówno wśród więźniów, jak i współpracowników cenzora Sugiyamy Dozana. Niedługo potem doszło do mrożącego krew w żyłach morderstwa starszego stażem współpracownika. Młody strażnik został przydzielony do śledztwa i otrzymał posadę po zabitym Dozanie.
Morderstwo i tajemnice
Już na początku rozwiązywania zagadki jeden z więźniów przyznał się do morderstwa, ale Watanabe nie dowierzał i zaczął głębiej drążyć sprawę. Tym sposobem poznał prawdę o mrocznych sekretach więzienia: eksperymentach na ludziach, chciwości naczelnika i konszachtach wewnątrz placówki. Dzięki zapiskom Sugiyamy spotkał także młodego poetę i studenta japońskiej uczelni − koreańczyka Yuna Dong-ju, którego wiersze trafiały nawet do najbardziej zamkniętych głów i twardych serc. Jego spryt i lawirowanie między właściwościami języka i konkretnymi słowami pozwalały na pisanie listów z ukrytym przekazem, które nie zostały ocenzurowane.
Uważam, że utwór zasługuje na sławę międzynarodową. Już parę razy zetknęłam się z azjatyckimi autorami książek takimi jak: Dazai Osamu, Ozaki Kyouyou czy Hideyuki Rikuchi, lecz to Lee Jung-Myung sprawił, że całkowicie wciągnęłam się w klimat dawnych (lub nie tak dawnych) lat. To, że widzę przed oczami nieznane mi dotąd okrucieństwo wojny rozgrywającej się poza Europą i wzrokiem postronnych osób sprawia, że moja odkrywcza natura się aktywuje.
Podręczniki szkolne nie opowiadają o więzieniach, brutalności i szowinizmie na wschodzie świata. Mało kto wspomina o nienawiści Japończyków względem Koreańczyków i o zbrodniach dokonanych przez mieszkańców Kraju Kwitnącej Wiśni. Według mnie ta oparta na faktach książka może skłonić do głębokich przemyśleń oraz dalszego poszukiwana mniej znanych historii o wojnie (warto zerknąć do książki „Na złotej górze” Lisy See, do której też w najbliższym czasie napiszę recenzję).
Nie jestem fanką wszelkich opowieści historycznych osadzonych w czasach późniejszych niż starożytność, ale ten tytuł doprowadził do zmiany moich poglądów i pchnął w otchłań poszukiwań. Warto dodać go do swojej biblioteczki i zachować w pamięci obraz nienawiści i krwawej brutalności, która nie powinna ponownie zaistnieć, a jednak podobna pojawiła się dosyć niedaleko nas. Bądźmy ludźmi cywilizowanymi − wojna i śmierć niewinnych nie jest rozwiązaniem.
Pasuje tu cytat z „Burzy” Williama Szekspira: „Piekło jest puste, a wszystkie diabły są tu”.
Opis bibliograficzny książki:
Autor: Lee Jung-Myung
Tytuł: „Poeta, strażnik i więzień”
Wydawnictwo: Wydawnictwo Świat Książki
Miejsce i rok wydania: Warszawa 2016
Więcej informacji:
„Poeta, strażnik i więzień” – lubimyczytac.pl